Wyjście z cienia – zapewne większość z was zastanawia się jak taka drużyna jak Pistons może.. A może! Sukcesy Detroit Pistons w dwóch ostatnich latach (mistrzostwo i wicemistrzostwo NBA) były zasługą Larrego Browna. Wszyscy w ten sposób uprościli fenomen Detroit. Fenomen, bo ostatni raz drużyna bez żadnej megagwiazdy w NBA triumfowała ponad 20 lat temu.
To Larry Brown z grupki niespełnionych, ale przede wszystkim utalentowanych zawodników zrobił koszykarzy pełną gębą i najbardziej zbilansowaną, i najlepszą pierwszą piątką NBA. Czy napewno słuszne jest przypisywanie całych zasług Brownowi? czy to on był brakującym ogniwem w Detroit? nie!
Larry Brown objął drużynę Pistons po Ricku Carlisle w 2003. Carlisle zadebiutował w roli trenera zespołu dwa lata wcześniej. Miał prawdziwe wejście smoka, poprawił bilans o ponad 50% (32 wygranych w 2001, 50 zwycięstw w 2002) i dostał zasłużony tytuł trenera roku. Larry Brown przejął gotowy zespół do walki, w trakcie sezonu wzmocniony jeszcze Rasheedem Wallace`m. Poprzednik, czyli Carlisle w ciągu dwóch lat wygrał 100 spotkań, wygrał konferencję wschodnią i awansował do finału konferencji.
Siłą Pistons byli rozgrywający (Hamilton i Billups), którzy razem w playoffs zdobywali ponad 40 punktów, center Ben Wallace (1 zbiórek i 3 bloki na mecz) oraz przede wszystkim świetna defensywa. Tak - świetnie ustawieni Pistons, bardzo dobrze bronili. Tracili poniżej 100 punktów, co nie zdarzyło im się od ponad 25 lat.
Chauncey to numer 3 draftu, wybrany przez Celtics w 97 roku. W pierwszych sezonach najdelikatniej można stwierdzić nie spełnił oczekiwań. Przełom nastąpił w Minnesocie podczas playoffs 2002. Średnia 22 punkty na mecz, a po wakacjach już w Pistons. Tych Pistons, którzy za sprawą min. Carlisle wygrali konferencję wschodnią rok później. Wspomniałem o obrońcach. 1 ogniwem w ataku Detroit jest Richard Hamilton, ściągnięty za Jerrego Stackhousa w tym samym roku co Billups. Zalety Richarda wszyscy znają, znakomita gra po zasłonach, świetny rzut. Wspólnie z Chauncey`em tworzą jeden z najlepszych duetów w lidzę.
Ale nie tego boją się i podziwiają inne drużyny. Siła podkoszowa to ten element, który przynosił im sukcesy, sławę i tytuły. Wspomniałem, że skład został wzmocniony zawodnikiem o potencjale allstar. I właśnie tym różnili się Pistons 2003 i 2004. Dodatkowe punkty z pola 3 sekund, a prze wszystkim zbiórki i bloki. Imponująca defensywa.
Słabością Browna była gra tylko 7-8 zawodnikami. Poza pierwszą piątką grywał regularnie McDyess, Hunter i ew. Arroyo. Ewentualnie, bo Carlos Arroyo grywał średnio tylko 8 minut (w playoffs). Nie wykorzystywanie i raczej nie dawanie szans Campellowi, Milicicowi (numer 2 draftu 2003, przed Wade`m, Anhtonym czy Boshem), Dupree czy Delfino - to powszechnie zarzucano Brownowi. To właśnie w ostatnim playoffs Detroit niczym Phoenix Suns grali wąskim gronem zawodników. Obydwie te drużyny przegrały z San Antonio Spurs.
Oprócz braku rotacji w składzie i nadmiernym eksploatowaniem zawodników, także ofensywnie można poprawić grę Detroit. Dokonać tego ma Flip Saunders. Trener bez sukcesów, poza 1 dotarciem do finału konferencji. Trener ten jest kojarzony również z Kevinem Garnettem - jednym z najlepszych koszykarzy w NBA. Pod wodzą Flipa - Wolves grali bardzo ofensywnie. Jeśli Saunders ma odnieść sukces w NBA nie ma lepszego momentu. Obejmuję ułożoną, zgraną i dalej głodną sukcesów drużynę. Drużynę, która na pewno nie jest wypalona, a patrząc na ofensywę ma pewne rezerwy.
Drużyna została wzmocniona Dalem Davisem, Mauricem Evansem. Wzmocniona zostanie jeszcze bardziej siła podkoszowa, która i tak była najsilniejsza w NBA. Maurice Evans na pewno da więcej odetchnąć w meczu Hamiltonowi. Tego brakowało podczas ubiegłorocznych playoffs.
Jeśli chodzi o cele. Pistons to absolutna czołówka ligi w ostatnich 3 sezonach. W tym roku na pewno powtórzą sukces. Zmienił się trener, ale cały skład pozostał w dodatku wzmocniony. Jeśli by wygrali ligę nikt już nie powie, że to zasługa wyłącznie Larrego Browna.